Z cyklu: rozmowy z "jedynkami" - Władysław Mańkut (Sojusz Lewicy Demokratycznej)

 Okres przedwyborczy to zawody na krótkim dystansie. Kandydaci robią wszystko, żeby zaistnieć, żeby o nich się mówiło. W myśl zasady, wszystko jedno jak, byle było głośno. Programy wyborcze i poglądy często spychane są na margines i ostatecznie idąc do urny wyborca niewiele wie o ludziach, na których ma głosować. Ubolewając nad brakiem debat z udziałem publiczności, podczas których można by lepiej poznać kandydatów, w cyklu wywiadów z "jedynkami" staramy się przedstawić ich stanowiska w kilku kwestiach. Wprawdzie przeprowadzone rozmowy nie wyczerpują tematu, jednak mamy nadzieję, że choć w części pomogą podczas dokonywania wyboru 9 października.

Dzisiaj spotkanie z Władysławem Mańkutem, "jedynką" z listy Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

W „Rzeczpospolitej” pojawił się artykuł, w którym studenci i pracownicy uczelni zachęcają wyborców, by nie głosowali na liderów partii z uwagi na to, że ich zdaniem miejsce to zawdzięczają  wpływom w partii a nie rzeczywistej działalności społecznej. Co Pan o tym sądzi?

Myślę, że niekoniecznie właśnie takie są powody  tego, że kandydat jest na pierwszym miejscu.  Nie chciałbym używać nazwisk, ale bywa, że kandydat nie jest związany ze środowiskiem, jest „przywieziony w teczce” i został umieszczony na pierwszym miejscu listy z uwagi na działalność polityczną. Uważam jednak, że nie można wszystkich jedynek traktować jednakowo.  Choć sam jestem obecnie jedynką, to wiem z własnego doświadczenia, że miejsce na liście nie ma znaczenia. Kandydując do Senatu dostałem się z miejsca siódmego, a innym razem, kandydując do Sejmu  z pierwszego -  już nie.  Myślę, że wyborcy znają dorobek kandydatów i ocenią ich właściwie. A takie uproszczenie byłoby bardzo  niesprawiedliwe.

Czy jest Pan zatem zwolennikiem debat, z udziałem publiczności, w których kandydaci pozwolą  lepiej się poznać?

Tak.  Uważam, że to byłoby uczciwe.  Pytania mogłyby być zadawane z zewnątrz i kandydaci mogliby pytać się nawzajem. Myślę, że debaty otwierałyby możliwość konfrontacji z elektoratem. Dałyby możliwość  wolnego i suwerennego, bezwzględnie osobistego wyboru. Wielokrotnie obserwowałem przygotowania do wyborów. Tam debaty odbywają się z elektoratem, który nie tylko przepytuje z programu, ale rozlicza z poprzednich obietnic, zwłaszcza tych niezrealizowanych.

Jednym z głównych haseł Ruchu Palikota jest zaprzestanie finansowania partii politycznych z budżetu państwa. Co Pan o tym sądzi?

W kadencji 2001- 2005 też o tym mówiliśmy. Sama myśl, jest myślą szlachetną, ale sama szlachetność nie wykreuje możliwości działania partii. Z czego miałyby działać partie? Z samych składek nie dałyby rady. Rozwiązaniem byłoby danie możliwości podatnikom, aby deklarowali, na którą partię ma być przekazana kwota, np.0,5 procent ich podatku.  Natomiast obawiam się, że zniesienie finansowania z budżetu państwa mogłoby doprowadzić do korupcji politycznej.

Czy nie uważa Pan, że wydawanie pieniędzy na bilbordy, spoty reklamowe, plakaty, to strata pieniędzy?

Tak. Jest to marnowanie pieniędzy. Dlatego świadomość wyborców powinna być większa. Cały czas powinno się pracować na swoją opinię u wyborców, a nie wyłącznie robić to w czasie wyborów obwieszając miasto plakatami.

Co sądzi Pan o propozycji likwidacji Senatu?

SLD proponowało już dawno likwidację Senatu, ale nie jest to prosty zabieg. Zapis o Senacie znajduje się w Konstytucji i musiałaby być wniesiona do niej poprawka. Nie było wtedy chętnych, żeby nam w tym pomóc.

To znaczy, ze obecnie głosowałby Pan za likwidacją Senatu?

Uważam, że Senat wypełnił już swoją rolę. Bardziej byłbym za tym, żeby stworzyć izbę samorządową, którą tworzyliby przedstawiciele sejmików wojewódzkich. Stanowiliby oni pomost między parlamentem, rządem a samorządem. Przynosiłaby faktyczną wiedzę o potrzebach regionu.

Żyjemy w kraju katolickim. Czy Pana zdaniem oznacza to, że Kościół powinien mieć wpływ na  Rząd, czy jednak powinno nastąpić zdecydowane oddzielenie Państwa od Kościoła i czy według Pana religia powinna być wycofana ze szkół?

Mamy dobrze skonstruowaną konstytucję, mamy podpisany konkordat, problem leży tylko w realizacji. Nie robiłbym jednak spektaklu przedwyborczego jeśli chodzi o kwestie wiary i kościoła, bo to nie jest na to czas. Na pewno należy uczyć tolerancji zarówno politycznej jak i religijnej. Od nauczycieli oczekiwałbym żeby uczyli dzieci szacunku do drugiego człowieka, bez względu na jego wyznanie czy sympatie polityczne.

Czyli zamiast lekcji religii powinny być w szkołach lekcje tolerancji?

Myślę, że tak. Tworzyłoby to państwo, w którym żyłoby się spokojniej. Bez wojen polsko – polskich.

A co dla Elbląga? Jakie widzi Pan możliwości zmniejszenia bezrobocia?

Elbląg powinien odgrywać ważniejszą rolę w województwie niż dotychczas, a także w trójkącie miast Trójmiato – Elbląg – Olsztyn. Również, jeśli chodzi o kwestie rozwoju nauki, ochrony środowiska, obszaru elektrotechniki, energetyki. Jeżeli nie wrócimy do tych aktywnych koncepcji rozwoju, to nie będzie szans na wzrost gospodarczy i zmiany na rynku pracy. Usługi i handel  to za mało.  Trzeba zainwestować w infrastrukturę. Bez myślenia kategoriami potrzeb tego miasta nic się nie zmieni. Koniecznością i obowiązkiem jest wykorzystanie trasy S22 i uruchomienie transportu morskiego na Zalewie oraz połączenie trasy S22 z autostradą A1. Już dzisiaj trzeba przygotować się do roku 2018, kiedy to w Federacji Rosyjskiej odbędą się kolejne Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej. Jednym z miast, w których odbędą się mecze, jest Kaliningrad. Musimy wykorzystać nasze położenie. Konieczny jest również  rozwój obszarów wiejskich oraz inwestycja w infrastrukturę drogową i kolejową.

Nie wspomniał Pan o elbląskim porcie.

Jak będzie zbudowany kanał przez Mierzeję, to wówczas port elbląski ożyje. On ma szansę, żeby milion ton przeładowywać rocznie. To są duże pieniądze dla Elbląga. Port dałby większe możliwości rozwoju turystyki.

Dużo emocji wzbudza nasza służba zdrowia. Jaki ma Pan pomysł na ułatwienie życia pacjentom?

Dla pacjenta najważniejsza jest dostępność do usług medycznych. Należałoby ją polepszyć. Pacjenta nie powinno obchodzić skąd pochodzą pieniądze na funkcjonowanie służby zdrowia. Ma funkcjonować. Gdy pani idzie do lekarza, to ma panią przyjąć, ma skierować na badania szczegółowe, jeżeli uważa, że trzeba, a nie kombinować, że zejdzie mu parę złotych, albo że mu NFZ nie zwróci.

Na koniec proszę powiedzieć jakiego wyniku głosowania Pan się spodziewa?

Sondaże są mało wiarygodne. Sądzę, że SLD powinno zdobyć około osiemnastu procent.