Po ponad dekadzie Małgorzata Jakubiec-Hauke ponownie zasiliła zespół aktorski Teatru im. Aleksandra Sewruka w Elblągu. Absolwentka Państwowego Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni grała na scenach teatrów w Gdyni, Rzeszowie, Sosnowcu, Olsztynie czy Toruniu. Teraz prezentuje swój talent aktorski, wokalny, a nawet taneczny w spektaklu „Piękna Lucynda”, gdzie gra Ciotkę tytułowej bohaterki.
Rola Ciotki Lucyndy to powrót do Elbląga w wielkim stylu. Jakie to uczucie wrócić na deski elbląskiego teatru?
Dziękuję, to bardzo miłe. Troszkę bałam się tego powrotu. W prawdzie nie miałam przerwy w graniu, bo grałam w Toruniu czy Olsztynie, ale bałam się powrotu do Elbląga. W tej chwili ekipa jest zupełnie inna. Nowi ludzie są właściwie w każdej dziedzinie. Przyszło bardzo dużo młodych ludzi, ze świeżym podejściem. Jestem bardzo wdzięczna za to spotkanie. Przede wszystkim za tych ludzi. Bardzo miło mi się tu pracuje.
Jak wyglądała praca nad spektaklem „Piękna Lucynda”?
Bardzo sprawnie. Szczerze się przyznam, że nigdy, przy żadnej pracy, a pracowałam w wielu teatrach, nie było takiej atmosfery, takiego luzu. Myślę, że to głównie zawdzięczamy realizatorom, od których to wyszło. Od Urszuli Borkowskiej, od reżyserki Magdaleny Smalary. W pracy różnie bywa, ale w tej ekipie bardzo się lubimy i to bez wyjątku. Myślę, że to mocno wpłynęło na rezultat, jaki widzimy na scenie.
Widać było, że w roli Ciotki Lucyndy odnalazła się Pani idealnie. A na pewno było to niemałe wyzwanie. Był i śpiew, i taniec...
Na szczęście uwielbiam spektakle muzyczne. Mówiąc kolokwialnie to moja "działka". Bardzo się ucieszyłam z tej roli. Przede wszystkim łączy ona ze sobą to, co kocham najbardziej. „Piękna Lucynda” to jest sztuka muzyczna. Mogłam trochę potańczyć, pośpiewać, czyli robić to, w czym czuję się dobrze. Do tego mogła poznać i współpracować z tak zdolnymi, fajnymi ludźmi.
Praca nad spektaklem muzycznym różni się od pracy nad spektaklem niemuzycznym?
Tu był bardzo fajny system pracy. Choć w dość krótkim czasie. Spotykaliśmy się przez 3 tygodnie z Urszulą, potem spotykaliśmy się z choreografem, a na końcu wzięła nas w obroty pani reżyser.
Każdy nowy projekt to nowe wyzwanie. Zapewne inaczej wyglądają przygotowania w momencie, gdy zna się zespół aktorski, a inaczej, gdy jeszcze dodatkowo trzeba poznać osoby, z którymi pracuje się na scenie.
To może dziwne, ale czułam się jakbym tych ludzi znała od zawsze. Takie uczycie mam od pierwszego dnia. Od początku było bardzo miło i to mi bardzo pomogło w starcie na nowo. Przyjście do nowego miejsca nie jest proste. Bardzo się cieszę, że spotkałam tych ludzi.
Wiem, że nie wyciągnę od Pani informacji, w jakiej jeszcze roli będziemy mogli Panią niebawem zobaczyć, ale zapytam o to, o jakich rolach Pani marzy.
W tym roku kończę 46 lat. Nie ukrywam, że od momentu ukończenia szkoły, czekałam na ten moment. Ze względu na mój wygląd i wiek byłam obsadzona zawsze w podobnych rolach. W środku mam duży temperament i zawsze chciałam grać role charakterystyczne. Bardzo się cieszę, że wreszcie jestem w takim wieku, gdzie mogę grać ciotki, nianie, kobiety z charakterem, niekoniecznie ładne, ale ciekawe. Przyszedł na mnie czas.
Rolą Ciotki Lucyndy udało się Pani skupić uwagę widzów od początku do końca spektaklu. Życzę więcej takich ról i dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
Z Małgorzatą Jakubiec-Hauke
rozmawiała
Pani Kamila boooooossssskkkkooooo wygląda!!!!!!!