Za nami piąta edycja Festiwalu Filmów Familijnych organizowana przez Centrum Spotkań Europejskich Światowid. W niedzielę, 7 grudnia, odbyło się spotkanie z jednym z najbardziej rozpoznawalnych postaci polskiego dubbingu – Jonaszem Tołopiło. Aktor dubbingował m.in. młodego Harrego Pottera (z wyjątkiem „Komnaty Tajemnic") zapisując się w pamięci fanów sagi. Brał udział także w takich projektach, jak „rek 3”, Gwiezdne Wojny” czy :Gdzie jest Nemo”. - Zrobienie dubbingu jest trudniejsze niż zrobienie oryginału, bo musimy widzowi przekazać takie same emocje mówił Jonasz Tołopiło w rozmowie z Kamilą Jabłonowską.
W ramach Festiwalu Filmów Familijnych elblążanie mieli okazję zobaczyć pierwszą część „Harrego Pottera”.
Świetnie się obserwuje fakt, że Harry Potter nie jest sprawą jednej generacji. Te filmy cieszą się uwagą i zainteresowaniem też obecnych dzieciaków, nie tylko tych, którzy 20 lat temu byli dziećmi, tak jak na przykład ja. Ta historia, to uniwersum. Żyje i dorasta z fanami. Pojawiają się też nowi fani, więc zawsze takie spotkanie, jak to, jest mile widziane.
Przed seansem spotkał się Pan z elblążanami.
Szczególnie miłe jest to, że ludzie się na takich spotkaniach pojawiają się i mają pytania. Chcą się czegoś dowiedzieć, przybić piątkę, pozdrowić. To jest bardzo miłe, bo nigdy też nie postrzegałem swojej roli jako takiej postaci, wobec której ludzie są zainteresowani. Ja jestem właścicielem głosu, kimś, kto realizuje to, co ma napisane w scenariuszu, więc to jest tym bardziej miłe, że znaleźli się chętni, którzy chcą zadać pytanie czy czegoś posłuchać.
Czym dla Ciebie, po tylu latach, jest film „Harry Potter”?
Na pewno formatywnym wydarzeniem. Dość duża część mojego życia, zarówno dziecięcego, jak i części „młodego dorosłego”, wiąże się poniekąd z Harrym Potterem. Pomimo, że czas nagrań nie był strasznie długi, wspominam go do dziś. Jest to do dziś śmieszna anegdota, którą mogę opowiedzieć nowo poznanym osobom. Jest to na pewno taka historia, która zostanie ze mną na całe życie. Ma szczególne miejsce w moim sercu.
Jak wyglądał casting?
Przychodząc na casting nie wiedziałem, że przychodzę na casting Harrego Pottera. Nie było to dla mnie zdziwieniem, bo często w taki sposób te rzeczy się rozgrywały. Znałem wcześniej książkę, ale nie była ona jeszcze wtedy aż tak znana, przynajmniej dla polskiego widza czy czytelnika. Podczas castingu trzeba było nagrać kilka scen na różnym poziomie emocji, dynamiki. Podczas nagrywania zorientowałem się, że to chodzi o Harrego Pottera i było to bardzo miłe, zaskakujące, a jednocześnie coś we mnie wywołało, że fajnie by było „zagrać” Harrego. Oczywiście to nie było ode mnie zależne. Zrobiłem, co mogłem, żeby najlepiej go zdubbingować, ale decyzja nie należała do mnie.
Po castingu miałeś poczucie, że dobrze Ci poszło?
Oprócz zagrania aktorskiego, znaczy takiego, że trzeba to odwzorować w dobry sposób, to głos musi się zgodzić z rytmem. Jest wiele elementów technicznych jak i artystycznych. W dużej mierze powodzenie castingu zależy od podobieństwa głosu. Chodziło o to, czy oryginalny głos, w tym przypadku Daniela Radcliffe'a, zgrywa się trochę z moim. Głosy muszą być o podobnym tonie, głębokości, podobnie zmieniający rejestry przy różnych emocjach itd. Nie miałem takiego poczucia, że dobrze mi poszło, tylko, że zrobiłem, co mogłem.
Jak wyglądał sam proces nagrywania i ile trwał?
Pierwszą część nagrywałem, jak miałem 11 lat. To było 24 lata temu, ale pamiętam, że poświęcano mi dużo czasu. Praca z dzieckiem wygląda trochę inaczej. Na pewno dubli robi się trochę więcej. Pierwsza część na pewno zajmowała więcej czasu, ze względu na to, że była pierwsza. Przy kolejnych częściach mam wrażenie, że wszyscy, nie tylko aktorzy, trochę bardziej wiedzieli w czym się dokładnie poruszają. Nagrania były wielokrotne, były częste, trwały po parę ładnych godzin dziennie.
Jak to wyglądało w praktyce?
Zawsze się śmieję, że wygląda to bardzo prosto dla kogoś, kto to robił całe życie, ale w teorii jest to proste. Ma się do dyspozycji ekran komputera czy telewizora, na którym jest wyświetlony film. Ma się, kiedyś jeszcze kartki, a obecnie drugi ekran, na którym jest wyświetlony scenariusz, lista dialogowa. Oczywiście ma się też słuchawki z dostępnym reżyserem i reżyserem dźwięku, którzy też przekazują swoje uwagi i naprowadzają na to, jak to zrobić. Cała sztuka polega na tym, żeby patrząc jednym okiem na film, a drugim na listę dialogową, zagrać to w taki sposób, aby jedno z drugim się zgrało. Największym wyzwaniem jest podejście do tego w taki sposób, żeby jednocześnie móc te kwestie trochę zapamiętać, aby bardziej móc obserwować emocję, tempo. Doświadczeni aktorzy dubbingowi są w stanie z tego co słyszą już przewidzieć czy to zdanie skończy się zaraz, czy za jakiś czas, więc też wiedzą czy muszą przyspieszyć czy zwolnić. To trochę praca na żywym organizmie.
Lista filmów, w których brałeś udział jest długa. Który projekt był dla ciebie największym wyzwaniem?
Chyba jednak muszę przyznać, że Harry Potter był największym wyzwaniem. To była zdecydowanie najdłuższa moja rola. Każda rola jest na swój sposób inna, wymaga trochę innego podejścia, innego artystycznego wyczucia czy też wymaga innych rzeczy pod względem technicznym. Filmy fabularne dubbinguje się w inny sposób niż kreskówki czy szeptanki. W każdej roli chodzi też o coś innego, więc nigdy nie postrzegałem czegoś przez pryzmat "o to jest bardzo wymagające". Dzisiaj podchodzę do tego tak, że jak od czasu do czasu zdarza mi się coś nagrać, bo zawodowo nie jestem aktorem dubbingowym, to dla mnie jest to taki czysty odpoczynek.
Oglądając filmy z dubbingiem zwracasz uwagę, jak dubbing został nagrany?
Oczywiście (śmiech). Widzę rękę, czy to reżysera czy aktora. Oglądając filmy dubbingowe docenia się świetny dubbing, bo zrobienie dobrego dubbingu jest bardzo trudne. Często mam poczucie, że zrobienie dubbingu jest trudniejsze niż zrobienie oryginału, bo musimy widzowi przekazać takie same emocje.
Dziękuję za rozmowę.










































