Szykują się zmiany w kodeksie pracy. Najprawdopodobniej pracownik nie będzie już musiał pracować - zapisanych w kodeksie - 8 godzin, ale znacznie dłużej i nie dostanie za to nadgodzin. Ale pracodawca będzie miał obowiązek „zwrócić” mu dodatkowe godziny, np. poprzez skrócenie jego godzin pracy w innym dniu. Wszystko ma się odbywać w 12-miesięcznym okresie rozliczeniowym. Czyli w ciągu roku dodatkowe godziny powinny być rozliczone. Słowem, każdy pracodawca może zastosować ruchomy czas pracy. W zeszłym tygodniu Senat przyjął bez zmian wszystkie kwestionowane - przede wszystkim przez związki zawodowe - rozwiązania, które na stałe znajdą się w kodeksie pracy.
Zmiany, jeśli zostaną wprowadzone w życie, będą oznaczały jedno: to nie ustawa, a pracodawcy w porozumieniu z pracownikami reprezentowanymi np. przez związki zawodowe, będą ustalali obowiązujący w miejscu pracy rozkład czasu pracy, oraz okres, w którym będzie on rozliczany. Resort Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej chce w ten sposób znowelizować cały rozdział VI Kodeksu Pracy.
W zeszłym tygodniu Senat utrzymał kluczową dla elastycznego rozliczania czasu pracy zmianę, pozwalającą na wprowadzenie 12-miesięcznych okresów rozliczeniowych, chociaż były próby jej ograniczenia- przede wszystkim przez Związki Zawodowe, które uważają, że w ten sposób rząd broni interesów nie pracowników, a pracodawców, podkreślając, że pracownicy stracą na tych zmianach finansowo, zagrożone będzie także ich zdrowie.
Co to oznacza?
Zmiana Kodeksu Pracy dotyczy uzupełnienia katalogu sytuacji zwalniających pracodawcę z obowiązku sporządzania rozkładu czasu pracy. Zgodnie z rozwiązaniem zaproponowanym i przyjętym przez Senat pracodawca nie będzie musiał go opracować, jeżeli na pisemny wniosek pracownika ustali mu indywidualny rozkład czasu pracy oraz na taki sam wniosek zastosuje do niego ruchomy czas pracy.
Senat utrzymał też kluczową dla elastycznego rozliczania czasu pracy zmianę, pozwalającą na wprowadzenie 12-miesięcznych okresów rozliczeniowych, chociaż były próby jej ograniczenia. Senatorowie nie wprowadzili też zmian w przepisach pozwalających na organizowanie ruchomego czasu pracy i przepisach ułatwiających wprowadzanie w firmach przerywanego czasu pracy.
Pracownicy i pracodawcy będą więc najprawdopodobniej mogli ustalać, że w firmie stosowany jest np. ruchomy lub przerywany czas pracy. – Zmiany pozwolą na zastopowanie zwolnień pracowników w miesiącach, gdy - przykładowo - zakłady mają mniejsze zamówienia – wyjaśnia w rozmowie z nami pan Adam Konopka, elbląski przedsiębiorca, zatrudniający w swojej firmie kilkanaście osób. - Pracownicy mogą wówczas przebywać w pracy krócej, ale gdy firma dostanie dodatkowe zlecenia - będą pracować ponad 8 godzin. Równocześnie mają mieć zapewnione 11 godzin odpoczynku na dobę i półtorej doby w tygodniu.
W Kodeksie Pracy ma się wkrótce pojawić także przepis, zgodnie z którym nie stanowi pracy w godzinach nadliczbowych czas odpracowywania zwolnienia od pracy udzielonego pracownikowi na jego pisemny wniosek, w celu załatwienia spraw osobistych - Obecnie jest tak, że pracownik, który deklaruje, że odpracuje prywatne wyjście po godzinach, nie może tego robić, bo taka praca jest traktowana jako nadgodziny, za które dodatkowo trzeba zapłacić – wyjaśnia pan Adam.
Co na to pracownicy?
O tzw. elastycznym czasie pracy mówi się coraz więcej. Problem nie jest obcy także elblążanom, z którymi udało się nam o tym porozmawiać - Osiem godzin pracy, 11 godzinna przerwa, czyli pracodawca przy normowanym czasie pracy będzie mógł codziennie manipulować pięcioma godzinami – stwierdza pan Michał, 30-kilkulatek – Dziękuję bardzo za takie ułatwienia.
- Nie zapominajmy o jednym – zwraca uwagę inny elblążanin. - W dyskusjach o zmianach w kodeksie rozmawiają związkowcy zatrudnieni w firmach państwowych. A co mamy powiedzieć, my, którzy pracujemy u „prywaciarzy”? – pyta mężczyzna - Dziś my wszyscy z sektora prywatnego jesteśmy zmuszani na pracę bez umowy, a znalezienie takiej pracy lub namówienie swego pryncypała do zarejestrowania graniczy z cudem. Po co więc jakiekolwiek zmiany?
- Pracować dłużej i nie dostawać za nadgodziny? Czegoś nie rozumiem, to może w ogóle zacznijmy pracować za darmo? Co nam szkodzi, przy tych głodowych pensjach za minimalną 1200 zł na rękę – mówi młoda elblążanka.
Zmiany nieodłącznie łączą się z obawami – przede wszystkim tego, że staniemy się niewolnikami swojej pracy. Związkowcy w tej sprawie nie wykluczają nawet strajku generalnego. Czas pokaże, kto w tej kwestii miał rację.
Zmiany, jeśli zostaną wprowadzone w życie, będą oznaczały jedno: to nie ustawa, a pracodawcy w porozumieniu z pracownikami reprezentowanymi np. przez związki zawodowe, będą ustalali obowiązujący w miejscu pracy rozkład czasu pracy, oraz okres, w którym będzie on rozliczany. Resort Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej chce w ten sposób znowelizować cały rozdział VI Kodeksu Pracy.
W zeszłym tygodniu Senat utrzymał kluczową dla elastycznego rozliczania czasu pracy zmianę, pozwalającą na wprowadzenie 12-miesięcznych okresów rozliczeniowych, chociaż były próby jej ograniczenia- przede wszystkim przez Związki Zawodowe, które uważają, że w ten sposób rząd broni interesów nie pracowników, a pracodawców, podkreślając, że pracownicy stracą na tych zmianach finansowo, zagrożone będzie także ich zdrowie.
Co to oznacza?
Zmiana Kodeksu Pracy dotyczy uzupełnienia katalogu sytuacji zwalniających pracodawcę z obowiązku sporządzania rozkładu czasu pracy. Zgodnie z rozwiązaniem zaproponowanym i przyjętym przez Senat pracodawca nie będzie musiał go opracować, jeżeli na pisemny wniosek pracownika ustali mu indywidualny rozkład czasu pracy oraz na taki sam wniosek zastosuje do niego ruchomy czas pracy.
Senat utrzymał też kluczową dla elastycznego rozliczania czasu pracy zmianę, pozwalającą na wprowadzenie 12-miesięcznych okresów rozliczeniowych, chociaż były próby jej ograniczenia. Senatorowie nie wprowadzili też zmian w przepisach pozwalających na organizowanie ruchomego czasu pracy i przepisach ułatwiających wprowadzanie w firmach przerywanego czasu pracy.
Pracownicy i pracodawcy będą więc najprawdopodobniej mogli ustalać, że w firmie stosowany jest np. ruchomy lub przerywany czas pracy. – Zmiany pozwolą na zastopowanie zwolnień pracowników w miesiącach, gdy - przykładowo - zakłady mają mniejsze zamówienia – wyjaśnia w rozmowie z nami pan Adam Konopka, elbląski przedsiębiorca, zatrudniający w swojej firmie kilkanaście osób. - Pracownicy mogą wówczas przebywać w pracy krócej, ale gdy firma dostanie dodatkowe zlecenia - będą pracować ponad 8 godzin. Równocześnie mają mieć zapewnione 11 godzin odpoczynku na dobę i półtorej doby w tygodniu.
W Kodeksie Pracy ma się wkrótce pojawić także przepis, zgodnie z którym nie stanowi pracy w godzinach nadliczbowych czas odpracowywania zwolnienia od pracy udzielonego pracownikowi na jego pisemny wniosek, w celu załatwienia spraw osobistych - Obecnie jest tak, że pracownik, który deklaruje, że odpracuje prywatne wyjście po godzinach, nie może tego robić, bo taka praca jest traktowana jako nadgodziny, za które dodatkowo trzeba zapłacić – wyjaśnia pan Adam.
Co na to pracownicy?
O tzw. elastycznym czasie pracy mówi się coraz więcej. Problem nie jest obcy także elblążanom, z którymi udało się nam o tym porozmawiać - Osiem godzin pracy, 11 godzinna przerwa, czyli pracodawca przy normowanym czasie pracy będzie mógł codziennie manipulować pięcioma godzinami – stwierdza pan Michał, 30-kilkulatek – Dziękuję bardzo za takie ułatwienia.
- Nie zapominajmy o jednym – zwraca uwagę inny elblążanin. - W dyskusjach o zmianach w kodeksie rozmawiają związkowcy zatrudnieni w firmach państwowych. A co mamy powiedzieć, my, którzy pracujemy u „prywaciarzy”? – pyta mężczyzna - Dziś my wszyscy z sektora prywatnego jesteśmy zmuszani na pracę bez umowy, a znalezienie takiej pracy lub namówienie swego pryncypała do zarejestrowania graniczy z cudem. Po co więc jakiekolwiek zmiany?
- Pracować dłużej i nie dostawać za nadgodziny? Czegoś nie rozumiem, to może w ogóle zacznijmy pracować za darmo? Co nam szkodzi, przy tych głodowych pensjach za minimalną 1200 zł na rękę – mówi młoda elblążanka.
Zmiany nieodłącznie łączą się z obawami – przede wszystkim tego, że staniemy się niewolnikami swojej pracy. Związkowcy w tej sprawie nie wykluczają nawet strajku generalnego. Czas pokaże, kto w tej kwestii miał rację.
Najlepszym pracownikiem jest niewolnik. To przecież wiadomo od dawna.
Bardzo dobry pomysł. tak juz od dawna jest w innycj państwachw UE. Nareszcie skończy się problem w buzetowce i spółdzielniach mieszkaniowych . Pracownicy byle walne ,kupa nadgodzin. Ostatnio na Walnym w Zakrzewie pracownicy po wydaniu kart do głosowania siedzieli dalej i podburzali ludzi,zeby nie głosować za sprawozdaniami. Ciekawe czy dostanna za to jeszcze nadgodziny.
no, no niezły wpis ivo. Jesteś moim sąsiadem?
no, no dobre ivo. Może jestes moim sąsiadem?
Chcieliście kapitalizmu to macie . Tak było przed wojną, był pan i dziad , Po wojnie większość POLAKÓW nie chciała tego kapitalizmu , była bieda , było bezrobocie , panował analfabetyzm i starość byla głodowa . Emerytury mieli ci co pracowali na państwowych stanowiskach , a pozostali byli biedakami i dziadami . Ten usrój i system jest dobry dla oszustów i całej kliki . Proszę nie myślić ,że to się zmieni na lepsze, może być jeszcze gorzej .
Macie druga Irlandie!!! By zylo sie lepiej,jak to mawial donek! Dalej glosujcie na tych dziadow z PO.!!! Niedlugo wszyscy bedziecie pracowac po 15 godzin za 3 kg mirabelek i kilogram szczawiu na miesiac, jako premie dostaniecie bochenek chleba na tydzien!Glupi narod dajacy sie ponizac i manipulowac. Dwa rodzaje mediow tzn TZN stacja Rydzyka i TV Waltera robi was wszystkich w bambuko i wyznacza wam sciezki ktorymi macie sie kierowac w podejmowaniu decyzji. Odbijaja was jak pilke tenisowa. Glupim narodem latwo sterowac. A wasze dzieci i wnuki beda masowo uciekac za granice do prawdziwej irlandii a nie tej ze spotu tuSSka. Od momentu wjejscia do uni juz blisko 25 tys elblazan wyjechalo z Polski za chlebem. W kolejnej dekadzie wyjedzie conajmniej drugie tyle.
Ludzie nie dajcie,bądzcie panami własnego losu .Otwierajcie działalność TAXI OSOBOWE. Siedzisz za fajerom jak pan jeżdzisz i kase kosisz!!! W weekendy można sie tak obłowić że ho ho!!!! Nie trzeba już kursu,licencji kupujesz daszek taxometr i wiiio na postój. Ja tak jeżdze od 4 lat i jestem zadowolony
tak pracujmy za darmo po 12 godzin dziennie. Dla dobra Ojczyzny. Czemu by nie. Żywcem nas pogrzebią zanim dożyjemy tych 67 lat.
To uchwalili przecież panowie z rodowodem solidarnościowym i komitetu obrony robotników (J Kuronia) to musi być dla waszego dobra
Obecny taksowkarz jest gorszy od żebraka . WALDEMAR jak widać padło ci na łęp.Zmien zawód na pucer buta ,będzież pierwszy i zrobisz kasę Piszesz ,że po czterech latach zostałeś dziadem . Pan taksówkarz byl w latach 50 , 60 , 70 . jak ja jeżdziłem samochodów na postoju było 70 szi. i to większość graty , a kto miałl dobry wózek i dobre zdrowie to kasiory zarobił . TO BYŁY DOBRE CZASY , A DZIŚ JEST PRAWDZIWY POSTÓJ , POSTÓJ, POSTÓJ MOŻE SIĘ KTOŚ ZLITUJE I USiĄDZIE ZA PIĄTAKA . A kiedyś było GDYNIA z marynarzem 600 zetów,albo Poznań z niemcami , Warszawa lotnisko okęcie , to byly czsy , można wspominać całymi dniami . EMERYTOWANY TAKSOWKARZ .