Czwartek, 28.03.2024, Imieniny: Aniela, Sykstus, Joanna
Nie masz konta? Zarejestruj się »
zdjęcia
filmy
baza firm
reklama
Elbląg » artykuły » artykuł z kategorii WYWIADY

Ciekawi elblążanie - Danuta Węgiel

11.03.2012, 07:11:58 Rozmiar tekstu: A A A
Ciekawi elblążanie - Danuta Węgiel
REKLAMA
Podczas stanu wojennego wywieszała wiersze miłosne na… elbląskich przystankach autobusowych. Swoje artystyczne uzdolnienia szlifowała w klubie El-foto. Obecnie zdjęcia jej autorstwa znajdziemy na okładkach wielu książek. Przed jej obiektywem stanął m.in. Stanisław Lem, Czesław Miłosz. Ma też za sobą współpracę z Tygodnikiem Powszechnym. Mowa o Danucie Węgiel, z domu Gołuckiej. 

Antek Rokicki: - Wiem, że Pani pasja fotograficzna rozwinęła się dzięki zajęciom w klubie El- foto. Kiedy to było i jak wspomina Pani ten czas?

Danuta Węgiel: - Do klubu w Światowidzie trafiłam na początku lat osiemdziesiątych, mając 18 lat. Nie posiadałam wtedy własnego aparatu, więc wypożyczono mi taką fotograficzną puszkę - aparat typu Start na dużą kliszę. Z ręcznym ustawianiem czasu, przesłony i korbką do przewijania filmu. Tego, czym jest ekspozycja, uczyłam się przede wszystkim emocjonalnie. Czasami był światłomierz, a czasami nie, więc fotografowałam wtedy na oko. Jeśli źle ustawiłam parametry, to zdjęcie na negatywie wychodziło za ciemne albo za jasne.
 
Pierwsze  filmy czarno–białe wywoływałam z dreszczem niepokoju… Zastanawiałam się, czy zdjęcie się uda, czy będzie odpowiednio naświetlone (śmiech). Z tych czasów ciągle pamiętam zapach utrwalacza na palcach, ale przede wszystkim radość kiedy w czerwonym świetle ciemni na jasnym papierze pojawiały się pierwsze kontury obrazu. Wtedy odkryłam magię fotografii, nie tyle wynikającą z odtwarzania świata, co z  jego stwarzania.
 
- Jak wspomina Pani ludzi, których poznała Pani we wspomnianym klubie? 
 
- Klub prowadziła intrygująca Krystyna Monczarska. Przychodziło sporo młodych osób. Rozmawialiśmy o fotografii, marzeniach i głupotach. Było wesoło, ale jednocześnie konkretnie - uczyliśmy się. Z tego grona wyszedł między innymi telewizyjny Julek Marek, fotografujący ciągle pięknie ziemię elbląską Darek Nowicki czy Jacek Szulecki prowadzący w Elblągu pierwszy salon Kodaka. 
 
- Związała Pani swoje dorosłe życie z Krakowem. To tam nawiązała Pani współpracę z Tygodnikiem Powszechnym? Jak do niej doszło?
 
- Kiedy ukończyłam religioznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim, to jeszcze nie wiedziałam co mam w życiu robić. Szczęśliwie w czasie studiów dużo fotografowałam i poznawałam różne środowiska. Zgłosił się do mnie Wojtek Szumowski, który robił swoje pierwsze filmy. Przymierzał się właśnie do  dokumentu o Tygodniku Powszechnym. Powiedział: „Dana, znam twoje zdjęcia.  Czy posiedzisz tydzień w redakcji TP i zrobisz mi dokumentację fotograficzną?”.  Oczywiście zgodziłam się natychmiast… 
 
Przed drzwiami do redakcji ogarnął mnie niepokój. Miałam wejść do mitycznego Tygodnika Powszechnego, pełnego sław dziennikarskich, i robić tam intymne zdjęcia. O zgrozo! Pomyślałam: w co ja się wpakowałam?! Jednak pierwszy dzień rozwiał wszelkie lęki. W TP panowała niespotykana atmosfera zaprzyjaźnienia. Emanowała ona na nowo przybyłych. Moje zdjęcia robione dla potrzeb filmu spodobały się redakcji. Debiutowałam w 1993 roku. Potem przyszły pierwsze prace, już na zamówienie tygodnika. Kiedy w 1996 roku rozmawiałam o moich portretach z Jerzym Turowiczem, usłyszałam od naczelnego dwa zdania, które kazały mi pomyśleć o fotografowaniu zupełnie poważnie. Musiałam wymyślić swój sposób pracy. 
 
Po latach wiem, że miałam sporo szczęścia trafiając do TP. Był to przypadek, ale taki, który zmienia całe życie. Jak o tym myślę, to przypomina mi się poetyckie rozważanie  Szymborskiej: „Wskutek, ponieważ, a jednak, pomimo / Co by to było, gdyby ręka, noga, / O krok, o włos / od zbiegu okoliczności”.
 
- Często bohaterami Pani zdjęć są ludzie kultury i nauki. Z którymi osobami praca przy sesji fotograficznej była szczególnie wyjątkowa? 
 
- Każda sesja jest dla mnie wyjątkowa, ponieważ portretowanie ma charakter intymny. Wymaga skupienia, namysłu, emocji, stworzenia przestrzeni dla portretowanego. W pewnym sensie dotykam czyjej fizyczności, czasami tożsamości, jakby to górnolotnie nie brzmiało. Fotografuję przeważnie sama, więc sesja przeradza się w coś w rodzaju spotkania. Staram się uchwycić esencję tego momentu. Za każdym razem trzeba się porządnie przygotować. 
 
Nie mniej do niektórych sesji, ze względu na urodę chwili, uśmiecham się po latach: staje mi przed oczami pierwsze spotkanie ze Stanisławem Lemem, kiedy mnie straszył i rozśmieszał  do łez. Wspominam cudowny spacer po Gdańsku ze Stefanem Chwinem, liryczne popołudnie z Julią Hartwig, tarzanie się w liściach z Olgą Tokarczuk czy szukanie zabawnych rekwizytów z Ewą Lipską. Bywa, że po niektórych sesjach zaprzyjaźniam się z Portretowanymi. 
 
- Wiem, że przed Pani obiektywem stanął też Czesław Miłosz. Jak wspomina Pani pracę z tym pisarzem?
 
- To była pierwsza sesja, szliśmy Kanoniczą tu i tam robiąc zdjęcia w bramie. Ja nabierałam sesyjnego rozpędu, gdy nagle wycieczka, która nas mijała, zawróciła. Rozpoznano Czesława Miłosza. Wymianie uśmiechów i rozdawaniu autografów nie było końca. Potem znów ktoś zauważył poetę i tak  wszystko zaczęło się rozprzęgać. W końcu sam Profesor tego nie wytrzymał, wyciągnął z kieszonki ciemne okulary i wkładając je na nos stwierdził: „nie chcę być niedźwiedziem turystycznym”. Myślałam, że już po zdjęciach. Stało się, całe szczęście, inaczej. Opuściliśmy jego ukochaną ulicę i weszliśmy w Planty kontynuując sesję. Czesław Miłosz zgodziwszy się na fotografowanie podchodził do zdjęć z pewną powagą. Uważał, że oboje wykonujemy pracę, której należy się szacunek. Było w tej postawie coś niezwykle apriorycznego. To  podejście nie przeszkadzało mu pozostawać człowiekiem dowcipnym, przyjaznym i współpracującym. Trzeba też zdawać sobie sprawę, że nasz Noblista miał już wtedy ponad 90 lat i tego rodzaju sesja była dla niego dużym wysiłkiem. Wspominam więc nasze pierwsze fotograficzne spotkanie jako piękną lekcję szacunku dla pracy.
 
- Współpracuje Pani z krakowskimi wydawnictwami takimi jak Znak i Wydawnictwo Literackie. Proszę powiedzieć coś o pozostałych.
 
- Fotograficzna współpraca z wydawnictwami to zdjęcia do środka książki, na skrzydełka i w końcu okładki. Te ostatnie oczywiście cieszą mnie najbardziej. Początkowa rzeczywiście współpracowałam tylko ze Znakiem i WL-em, ale to się z latami zmieniło. Mogę pochwalić się okładkami w Świecie książki,  PWN- nie,  gdańskim Tytule, czy poetyckim wydawnictwie A5. Okładki pojawiają się gdy  wydawnictwo bezpośrednio zaprasza do współpracy. Pracuję wtedy wspólnie z redakcją nad ogólną koncepcją. Jadę do portretowanego na specjalną sesję. Inaczej jest, gdy wydawnictwo samo znajdzie moją fotografie np. w agencji fotograficznej, z którą współpracuję. Obecnie jest to warszawska Fotonova. Jest jeszcze inaczej, gdy fotografie na okładkę wybiera sam autor książki. Tak stało się w przypadku „Kartek z dziennika” Stefana Chwina i ostatnio wydanych wierszy Julii Hartwig. Dla mnie to  rodzaj wyróżnienia.
 
- A jakie są najnowsze książki, w których możemy zobaczyć zdjęcia Pani autorstwa? 
 
- Właśnie wchodzą na rynek rozmowy z naszym krakowski mistykiem - ojcem Badenim, w Wydawnictwie Literackim oraz rozmowy o Jerzym Turowiczu w PWN- nie. Proszę jednak pamiętać, że oprócz okładek są jeszcze plakaty. To rozszerza krąg instytucji, z którymi się współpracuje. W roku „miłoszowskim” (2011) mój portret Czesław Miłosza wybrała gdańska Filharmonia Bałtycka do plakatu promującego szereg imprez poświęconych Nobliście. A w tym roku Fundacja Jerzego Turowicza wybrała portret założyciela i długoletniego naczelnego redaktora Tygodnika Powszechnego do projektu: 100-lecie urodzin Jerzego Turowicza. 
Ze względów sentymentalnych, to dla mnie ważny plakat.
 
- Jak wspomina Pani Elbląg? Czy często zdarza się Pani powracać w pamięci do jakichś szczególnych miejsc lub wydarzeń?
 
- Teraz nie mam czasu na wielkie wspominanie, proszę jeszcze chwilkę poczekać, zestarzeję się to wtedy będę to robić (śmiech). Oczywiście Elbląg noszę w sercu, bo uważam miasto i okolice, jak ładnie określają to Niemcy, za moją małą ojczyznę. Jestem z pokolenia tutaj urodzonego, więc zawsze czułam się jak u siebie, w przeciwieństwie do wielu starszych, których rzuciły tu wojenne losy. Nie tęskniłam do innych mitycznych miejsc, pokochałam Elbląg jakim był. Do tej pory uwielbiam chodzić po świetnie wytyczonych szlakach Bażantarni i napawać się jej urodą - tak zmienną w zależności od pory dnia i  roku. Chętnie pływam po okolicznych wodach, choć kiedyś na wysokości Fromborka mogli nieuważnych żeglarzy zestrzelić Rosjanie. W samym mieście moją wyobraźnię inspirowały formy przestrzenne - Biennale, dziś już prawie niewidoczne w pejzażu, pewnie kończące swój żywot w składzie żelaza. Brakowało mi ich gdzie indziej.
 
- A czy zapisały się w Pani pamięci również miejsca napawające smutkiem? 
 
- To Stare Miasto, częściowo zrujnowane przez działania wojskowe, ale ostatecznie wywiezione po wojnie, cegła po cegle, do innych miast. W początkach lat osiemdziesiątych nie znałam dostatecznie historii miejsca, w którym żyłam. Ale wiedziałam, stojąc wśród pustych przestrzeni, w środku miasta, że Elblągowi wyrwano serce.  Historię czuło się w trzewiach . 
 
- Czy wtedy zainteresowała się Pani dziejami miasta? 
 
- Ależ skąd, to przyszło znacznie później. Mając 20 lat bardziej interesowałam się pisaniem wierszy miłosnych. Przypadłość ta, dopadająca ludzi we wczesnej młodości, okazała się zresztą dość ryzykowna. Z dwójką przyjaciół piszących wiersze postanowiliśmy udostępnić poezję ludności. Wykleiliśmy więc, anonimowo, nasze poetyckie wyznania miłosne na przystankach autobusowych. Niestety, był stan wojenny, więc naszą małą prowokację potraktowano bardzo politycznie… (uśmiech). 
 
- Jakie zmiany zauważa Pani odwiedzając dziś Elbląg? 
 
- Miasto rozrosło się i wypiękniało. A przede wszystkim w miejscu dawnej starówki pobudowano kamienice z kawiarniami, sklepikami i galeryjkami. Ludzie piją tu kawkę, dzieciaki pokrzykują na uliczkach, a turyści pozują do zdjęć. Życie powraca na dawne miejsce i tym samym miasto odzyskało serce. Lubię przyglądać się niektórym odrestaurowanym w stylu dawnego Elbląga kamieniczkom i przebiegać przez ucho igielne przy katedrze św. Mikołaja. Jestem zachwycona zmianami w Galerii El.  Znakomicie połączono w niej przeszłość z przyszłością, wygląda to bardzo europejsko. Miejmy nadzieję na świetne wystawy i działania twórcze. 
 
- Jak często nas Pani odwiedza? Mieszkają tu wciąż Pani bliscy i przyjaciele? 
 
- Staram się bywać choć raz w roku i, jeśli to możliwe, co najmniej dwa tygodnie. Mieszkają tu moi rodzice, 92-letnia babcia i rodzeństwo, więc przyjazd jest rodzajem święta. Jeśli mamy dobrą pogodę, to z mężem i siostrami kajakujemy po Nogacie i Szkarpawie. Niestety, na trasie tej brakuje miejsc postojowych. Zdjęcia z rzecznych wypraw oglądam w Krakowie zimową porą. Przenoszę się w nasze „wysoczańskie i żuławskie przestrzenie”, a komputer natychmiast pachnie trawą i wodą. Przez ostatnie dwa lata na elbląskie plenery artystyczne zaprasza mnie Teresa Miłoszewska, animatorka kultury, świetna organizatorka i cudowna osoba. Dzięki niej nieco dłużej zostaję w rodzinnych okolicach . Zostawiam tu zdjęcia na poplenerowych wystawach organizowanych w Janowie i Galerii Nobilis w Światowidzie. Współpracuję fotograficznie przy wydaniu poplenerowych katalogów, co mnie cieszy.
 
Moje dawne elbląskie znajomości i przyjaźnie z natury rzeczy straciły na intensywności. Natomiast nowe, zawarte na plenerach, ożywiają wewnętrznie i zmieniają myślenie o mieście. Wiadomo - miejsca tworzą też ludzie. Warto tu może przypomnieć moją klasę 4c z II LO (matura 1980 rok), bo spotykamy się co kilka lat. Każde nowe spotkanie po latach jest coraz serdeczniejsze. 
 
- Zdradzi nam Pani plany na przyszłość?
 
- Wolałabym nie mówić, bo są one w stanie niewykończonym. Jedno jest jednak pewne:
mam nadzieję na indywidualną wystawę w Elblągu.
 
 
- Zapraszamy też do przeczytania ciekawego artykułu dotyczącego bohaterki naszego cyklu, który można znaleźć na stronie http://www.polskamasens.pl/w-samo-poludnie/380/Temperatura-spotkania
 
***
"Ciekawi elblążanie" to cykl artykułów na Info.elblag.pl
Co tydzień w niedzielę prezentujemy ciekawe osoby, które były lub są związane z naszym miastem.
 
 
 
 
 
 
Antek Rokicki, korespondent info.elblag.pl
Antek Rokicki
Wyślij wiadomość do autora tekstu

Oceń tekst:

Ocen: 4

%100.0 %0.0
GALERIA ARTYKUŁU ( zdjęć 5 )


Komentarze do artykułu (1)

Dodaj nowy komentarz

  1. 1
    0
    ~ S. ympatyk
    Poniedziałek, 26.03

    Ładne zdjęcie - Dana w ziołach - nie, to zabrzmiało raczej gastronomicznie - słuszniej będzie - Dana wśród ziół. A jeśli chodzi o formy przestrzenne, to chyba tylko dzieło Henryka Morela, królujące niegdyś na wzgórzu za miastem, spotkał wspomniany zły los, inne, te na ulicach miasta i w parkach mają się dobrze, zadbano o nie ostatnio.

Redakcja serwisu info.elblag.pl nie odpowiada za treść komentarzy i treści dostarczone przez firmy i osoby trzecie.
Jeśli chcesz z nami tworzyć serwis napisz do nas e-mail.


Regulamin komentowania artykułów w serwisie info.elblag.pl

W trosce o kulturę i wysoki poziom debaty w serwisie info.elblag.pl wprowadza się niniejszy Regulamin.

  1. Komentujący umieszczając treści sprzeczne z prawem musi liczyć się, że może ponieść odpowiedzialność karną lub cywilną.
  2. Komentarze dodawane przez czytelników służą prowadzeniu poważnej i merytorycznej dyskusji na temat zamieszczonych wiadomości oraz problemów z nimi związanych.
  3. Czytelnicy mogą umieszczać informacje i opinie niezwiązane z treścią artykułów dla istotnych powodów (np. poinformowanie innych czytelników o wydarzeniach).
  4. Zabrania się dodawania komentarzy: wulgarnych, obraźliwych, naruszających dobra osobiste osób trzecich lub zawierających treści zabronione przez prawo.
  5. Celem komentarzy nie jest prowadzenie jałowych sporów osobistych między czytelnikami.
  6. Wszystkie wpisy stojące w sprzeczności z powyższymi warunkami będą niezwłocznie kasowane w całości bądź w części.
  7. Redakcja interpretuje Regulamin i decyduje, które wpisy, komentarze (lub ich części) należy usunąć i dokona tego w możliwie jak najszybszym czasie.


Właścicielem serwisu info.elblag.pl jest Agencja Reklamowa GABO

Copyright © 2004-2024 Elbląski Dziennik Internetowy. Wszystkie prawa zastrzeżone.


1.5956809520721